sobota, 6 kwietnia 2013

Opowieści z Dzikich Pól, czyli niepięknie o pięknym




Tytuł: Opowieści z Dzikich Pól
Autor: Jacek Komuda
wydawnictwo: Fabryka Słów






Po przeczytaniu tomu opowiadań Opowieści z Dzikich Pól autorstwa naczelnego polskiego szlachcica, pana Jacka Komudy, mam do tego pisarza stosunek bardzo ambiwalentny.

Co można policzyć mu in plus? Zdecydowanie to, że sięga do nieco zapomnianego, często pomijanego etapu w historii Polski, historii XVI – i XVII – wiecznej, kiedy to Rzeczpospolita Obojga Narodów była jednym z najpotężniejszych państw w Europie, a pod wieloma względami nawet resztę Europy przewyższała. Powtarzam do znudzenia, że mamy tak interesującą historię, z której można czerpać garściami, że nie warto poruszać się ciągle w obrębie kilku wybranych epok. O tejże historii można pisać w rozmaitych konwencjach – historycznej, romansowej, kryminalnej, humorystycznej, sensacyjnej, konwencji horroru. Dlatego Komuda, odwołujący się do tradycji Polski szlacheckiej, sarmackiej, wielowyznaniowej; starający się rekonstruować tę interesującą przeszłość; ocalający dyskurs Rzeczpospolitej Obojga Narodów w kulturze popularnej, bardzo, bardzo mi się podoba.

Nie jest jednak tak, że owa rekonstrukcja sprowadza się jedynie do patetycznego opiewania kraju o tak bogatej historii, wspaniałego, potężnego, tolerancyjnego. Nie, autor nurza się raczej w tych nieco ciemniejszych odmętach polskich historii tamtych czasów. To historie banitów, szlachciców objętych infamią, gotowych posiekać każdego przypadkowo napotkanego chłopa; historie zabobonów, opowiadające o czarach, wiedźmach, worożychach, wąmpierzach i upirach. To wreszcie historie zajazdów, bezprawnych zajęć majątków, konfliktów narodowościowych. Komuda rozdaje wszystkim po równo, jego opowiadania są pozbawione jakiegokolwiek zacięcia ideologicznego, politycznego, społecznego. Autor po prostu konstatuje fakty, nie kokietuje czytelnika, podsuwa mu pod nos historię, mówiąc: popatrz, tak właśnie było. I to jest kolejna rzecz, którą można mu policzyć w poczet jego literackich zasług.

Tylko że cóż z tych zasług, skoro autorowi brak warsztatu, żeby pięknie opisać to, na czym się tak dobrze zna i co go w widoczny sposób fascynuje. Bo muszę przyznać z przykrością, że pan Komuda ma dość ciężkie pióro, a o prowadzonej przez niego narracji można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest piękna, potoczysta i wciągająca.

Krytykę tę czynię z zastrzeżeniem, że przeczytałam jedynie opowiadania, narracja może nieco lepiej prezentować się w powieściach Komudy, w których jest więcej miejsca na interesujące dygresje, plastyczne opisy i wycyzelowaną kreację bohaterów. Trudno jednak krótką formą usprawiedliwiać Opowieści z Dzikich Pól, które chwilami przypominają nieco opowiadanie tworzone na lekcję języka polskiego przez utalentowanego ucznia gimnazjum.

Do opisania opowieści autorstwa Komudy najlepiej pasuje przymiotnik płytkie. Tak właśnie, opowieści są płytkie, powierzchowne, ślizgające się jedynie po powierzchni. Niektóre z opisów wydają się być urwane w połowie albo pocięte przez jakiegoś zecera – służbistę, któremu zabrakło miejsca w arkuszu. Wszyscy główni bohaterowie są niemal identyczni, różni ich jedynie nazwisko i kolor podgolonej czupryny. Interesującym bohaterom drugoplanowym niemal w ogóle nie poświęca się uwagi, wprowadzając ich do fabuły chyba jedynie po to, by później porzucić w połowie drogi. Akcja porusza się do przodu skokowo, czasami jest zbyt zagęszczona, za to niczym nie umotywowana – autor chyba wyszedł z założenia, że nagłe fabularne zwroty sprawią, że czytelnik nie będzie szukał w jego opowiadaniach logiki. Wątki nadprzyrodzone są  wydumane, niektóre sprawiają wrażenie, że wymknęły się autorowi spod kontroli (prym wiedzie w tym względzie opowiadanie Veto).

Na osłodę zanotuję, że opowieści pana Komudy są napakowane wspaniałym słownictwem, które mnie, wytrwałej tropicielce takich smaczków wydaje się chwilami niebywale piękne (powiedzcie, gdzie ostatnio przeczytaliście lub usłyszeliście wyraz dzianet? No gdzie?)

Nie wiem czy polecać Opowieści z Dzikich Pól Jacka Komudy. Bo czy fakt, że czerpią pełnymi garściami z najbardziej interesujących wydarzeń opisanych w podręcznikach do historii Polski, ma być ich najważniejszą zaletą, zachęcającą do czytania?  

3 komentarze:

  1. Szkoda, że autorowi brak warsztatu. Same względy historyczne nie powinny przesądzać o wartości książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ciekawosci az przeczytam (a na razie juz powoli - wreszcie! - zmierzam ku koncowi "Paryskich pasazy" - i jestem zakochana w tej ksiazke, i w ogole w Rutkowskim).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, to cudnie. ;-)
    Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak fajnie jest słuchać tych opowieści na żywo, na zajęciach przez niego prowadzonych. ;-)

    OdpowiedzUsuń