tytuł: Lituma w Andach
autor: Mario Vargas Llosa
tłumaczenie:Wojciech Charchalis
wydawnictwo: Znak
Gdy hasłowo streszcza się poszczególne
książki Mario Vargas Llosy, powieść Lituma w Andach nazywa się najbardziej
andyjską ze wszystkich powieści tego pisarza. Dużo w tym racji.
Południe,
cała przebogata i fascynująca kultura Peru, są obecne we wszystkich powieściach
Llosy, często Peru jest autonomicznym bohaterem, a zawsze – barwnym tłem, które
ubogaca akcję. Tym razem Peru i wszystko, co się za nim kryje, wychyla się z
kart książki szczególnie mocno.
Andy
są w powieści Llosy krainą wspaniałą, ale bardzo tajemniczą, mroczną i
niebezpieczną. Nie jest ona znana nawet mieszkańcom Peru pochodzącym z innych
rejonów kraju, ale autonomiczna i oryginalna. To kraina wypełniona pradawnymi wierzeniami
o szamanach, wiedźmach, krwawych bogach i jeszcze krwawszych ofiarach im
składanych; kraina starożytnych, nieznanych plemion; kraina zamkniętych w
sobie, nieufnych ludzi; wreszcie kraina piękna, ale pięknem surowym, stale
zagrożonym schodzącymi lawinami huaycas.
Powieść Lituma
w Andach to historia tytułowego Litumy, który jest sierżantem policji na
posterunku w chylącej się ku upadkowi, zapomnianej przez Boga i ludzi wioseczce
na szczytach Andów. Do pomocy ma tylko wiernego sierżanta Tomasita, a wokół siebie
atmosferę pełną niechęci i milczenia – jest obcy. Dodatkowe problemy sprawiają
mu tajemnicze zniknięcia mieszkających w okolicy mężczyzn.
Jak
to u Llosy, intryga kryminalna nie jest najważniejsza. Najważniejszy jest
powolny, żmudny proces poszukiwania prawdy – prawdy nie o zniknięciach i morderstwach,
ale o naturze ludzkiej, która jak to zwykle bywa, okazuje się zdecydowanie
bardziej mroczna niż się na początku wydawało.
Trudno
posądzić Llosę o sympatie lewicowe. Polityka jest w jego książkach
obecna, czasami tylko w tle, ale zawsze w jakiś sposób determinuje losy
bohaterów. W tym przypadku autor pozwala sobie na przedstawienie żywiołu
buntowników, wyniszczającego nie tylko Andy, lecz także cały kraj. Organizują
oni ludowe sądy, wymierzają kary wrogom systemu, jak sami mówią, walczą z
przesądami, ciemnotą, zabobonem, starają się wyzwolić wszystkich ludzi spod dominacji panów i doprowadzić do powszechnej równości. Brzmi to pięknie,
ale w praktyce naznaczone jest śmiercią wielu niewinnych ludzi. Czy oznacza to,
że ideologia głoszona przez młodych buntowników jest do cna zła, a oni sami nie
zasługują na łaskę? Czy poddali się oni uproszczeniom, a ich wina nie jest
wówczas tak duża? Llosa chyba nie daje na to tak zupełnie jednoznacznej
odpowiedzi, jedynie mimochodem konstatuje, że rewolucja niszczy, a nie buduje -
dlatego sympatia czytelnika jego książki stoi po stronie starego porządku, a
nie prymitywnych, zacietrzewionych terrucos.
Llosa
jest niezrównanym stylistą, najlepszym z żyjących i jednym z największych w
literaturze w ogóle. Także w tej powieści bawi się charakterystyczną dla niego
równoczesnością narracji, która pozwala nie tylko na skonstruowanie
dynamiczniejszej akcji, lecz także bardziej wyrazistą kreację psychologiczną
bohaterów.
Jednakże
o tytułowym sierżancie Litumie wiemy niewiele – narrator skąpi informacji na jego
temat, koncentrując się na otaczających
go bohaterach, którzy charakteryzują się poprzez opowiadane przez siebie
opowieści.
Sierżant
Lituma wydaje mi się postacią naprawdę fascynującą – pojawia się w kilku innych
powieściach Llosy, ale wszędzie jest tak samo tajemniczy, nieco zamknięty w sobie,
trochę cyniczny i milczący. Poza tym jest przeciętnym człowiekiem – nie ma
żadnych wyjątkowych zdolności, a wyznawany przez niego system wartości czasami
pozostaje nieco płynny. Ale może właśnie to jest w jego kreacji najlepsze?
Powieść
Llosy, z tymże fascynującym bohaterem, piękną, wycyzelowaną narracją i
niepodrabialnym klimatem Andów, zdecydowanie warta jest przeczytania.
Klimat Andów najbardziej do mnie trafia.
OdpowiedzUsuńO, Mila, wrocilas :-)))))).
OdpowiedzUsuńA tej ksiazki Llosy jeszcze nie czytalam, az dziwne - na pewno nadrobie (aczkolwiek nie za szybko, jestem ksiazkowo zablokowana ;-)) ).